Porównajmy nasze dzieci. Czy warto?

W mojej rodzinie urodziło się naprawdę sporo dzieci. Od dawien dawna mogę obserwować jak one się rozwijają, dorastają i jak się zachowują. Sporo osobom z grona moich  znajomych w ostatnim czasie również narodziły się dzieciaki. Pole do porównań i oceny jest spore. Pytanie brzmi: „Po co dobrego porównywać?”.

Jeżeli rodzi się pierwsze dziecko, rodzic się zamartwia, szuka informacji odnośnie rozwoju, bo nie ma doświadczenia w wychowywaniu. Ja też go nie mam z praktycznego punktu widzenia. Nie zabłyszczę, informując Was, że na formach można spotkać sporą ilość rodziców, wypytujących innych rodziców, co ich dzieci robiły, jak się rozwijały w danym okresie życia.
Sam nie lubię porównań, bo nie ma to przełożenia w życiu. Jasne, wysłucham i podyskutuje o tym, co się działo, jak dziecko miało 3 miesiące, jak się zachowywało, ale nie będę się tym przejmował, jeżeli moje dziecko w tym czasie nie było na tym samym etapie rozwoju. Każde dziecko potrzebuje swojego czasu, aby wykonać daną czynność. 
Pisząc te słowa, mój syn ma 7 miesięcy, raczkuje po całym mieszkaniu, bardzo dużo gada (po swojemu), ale za to nie ma zębów. W tym samym czasie rówieśnik Alexa ma już kilka ząbków, lecz jeszcze nie raczkuje. Czy w takim razie z jednym albo drugim jest coś nie tak? Oczywiście, że nie!
Nie należę  też do ludzi, którzy zamartwiają się na zapas. Nie wizualizuje sobie negatywnych emocji i  nie zamartwiam się o to, że Alex nie ma ząbków, a jego kolega o dzień młodszy ma ich już 5, bo po prostu nie ma sensu, każde dziecko jest inne, w innym tempie się rozwija.
Myślę, że porównywania dzieci do siebie może mieć nieprzyjemne skutki. Przyjmijmy, że jest sobie mama, która ma syna, który jeszcze nie raczkuje, a jej brata syn, w tym samym wieku, potrafił już raczkować.
Niech taka sytuacja trafi na osobę  negatywnie nastawiona do życia, która przejmuje się wszystkim, to może doprowadzić do podłamania się, co gorsze matka na siłę może zacząć wymuszane uczenie swojego dziecka tych czynności, choć jego czas na to jeszcze nie nastał. Robiąc tak, pastwi się nie tylko nad sobą ale i nad dzieckiem.  Czy ona chciałaby być porównywana do innych mam? Przypuszczam, że nie. Ja też nie lubię być porównywany.  Porównania są toksyczne.
Odpuszczam sobie porównywania mojego syna do innych. Jest on jedyny w swoim rodzaju, nie jest gorszy ani lepszy od innych. Jest sobą i takiego go znam i kocham.
Patrząc teraz z mojej perspektywy, ojca, który chce jak najlepiej dla swojego syna, nie mogę doprowadzić do sytuacji, że poprzez porównania może zostać oceniony jako "ten gorszy" albo „ten lepszy”-obie opcje mogą nieść za sobą negatywne skutki. Choć ja osobiście nie przejmuję się opinią innych, nie chciałbym aby mojemu synowi było przykro z powodu jakichś porównań. 
Na porównania pewnie przyjdzie jeszcze czas, ale to w przedszkolu. Tam to dopiero się zacznie, ten zna więcej liter, ta to już do 100 liczy,  ten ma ładniejsze papcie, a tamta bardziej kręcone włosy od innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz